LOLA w wielkim mieście

0
LOLA w wielkim mieście
 
I dobrym momentem, żeby zacząć jest rzut oka wstecz – na ostatni weekend. Weekend, który przekonuje mnie, że rusza się coraz więcej. w naszych głowach, w naszym nastawieniu, w tym, co dzieje się dla środowiska size plus. Oczywiście są rzeczy niezmienne (na przykład zabójcza cena biletów PKP, jeśli człowiek ma kaprys na krótką podróż między Warszawą, a Katowicami – ale cóż – świat idealny nie istnieje).
 
Jednak poza tym drobnym zgrzytem w postaci bezlitosnego cennika PKP (plus atrakcji w postaci lekko wstawionego kelnera z Warsa) to były niemożliwie pozytywne 3 dni. Trzy, bo zaczęło się w piątek od odrobiny chwały, splendoru i błysku fleszy. „Pytanie na Śniadanie” i pięć minut sławy u boku Iwony Gulbas, gdzie wspólnie przekonywałyśmy, że duże babki naprawdę mogą bez wstydu maszerować na plażę (wystarczy wrzucić pozytywny bieg w swojej głowie i zadbamy o swoją radość, a nie opinię sąsiadki z grajdołka za drugim parawanem z lewej). Krótko treściwie i z dużym entuzjazmem ze strony prowadzących program. Nie, żebym się chwaliła, ale znaczenie ma też fakt, że moja puzzlowa kreacja została zauważona (no duża jest więc i trudna do przeoczenia) i doceniona przez (jak sie ta laska nazywa co prowadziła).
 
A potem kolejne dwa dni, podczas których mogę jedynie żałować, że duży człowiek nie ma umiejętności bilokacji. Bo mieć powinien. Skoro jesteśmy w wagowym nadmiarze (podobno), to powinnyśmy móc cześć masy przekierowywać w dowolne miejsce. Ale, że się nie da musiałam wybierać. Pognałam więc na katowickie Targi Size Plus. Wizyta tyleż krótka, co satysfakcjonująca, albowiem po pierwsze tuż przed wejściem przydybała mnie przemiła dama prosząc o wspólne zdjęcie (ja gwiazda – heh), a po drugie po raz kolejny w tym miesiącu zobaczyłam, że imprezy dla size plus są, powstają, mnożą się i są potrzebne. Następnym razem pojawię się ze swoim dobytkiem projektowym – tym razem niestety nie udało się pospinać wszystkiego czasowo.
 
 
A podczas, kiedy ja bawiłam pod śląskim niebem, w Warszawie trwał w najlepsze Warsaw Street Fashion, gdzie size plus godnie reprezentowały większe modelki pędzące jak burza przez warszawski streetowy wybieg. Można? Można. Trzeba tylko mieć determinację i pewność, że nie rozmiar nas definiuje, a to, co chcemy osiągnąć.
 
I oczywiście nie byłoby sensu mówić o tym minionym weekendzie, bez wzmianki o The Color Run. Najszczęśliwsze 5 kilometrów, które tym razem zawitało do stolicy w gigantycznej kolorowej chmurze, pokazuje najdobitniej, ile dużych dziewczyn kocha ruch, chce żyć energicznie i z pasją. Nieważne czy szły, czy biegły. Ważne, że były, ważne że chciały, ważne, że  upaćkane po uszy tęczowymi farbkami pokazywały swoją radość, determinację i… obecność.
 
Bo o to chodzi – taka refleksja nad poniedziałkowym śniadaniem – że pięć lat temu w Polsce taki weekend po prostu by się nie wydarzył. Wiem to, bo piec lat temu również tu byłam. I byłam plus size. A dziś wiem, że to dopiero początek, bowiem pomysłów, inicjatyw i otwartych drzwi jest coraz więcej. Albowiem dużym biodrem – można je otworzyć bardzo szeroko.
 
Wasza ByLola
 

 

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl